Poszłam do hurtowni ze skórami, 5 minut
przed zamknięciem, przedzierając się przez błotko. Wpadłam, pobuszowałam
i wypadłam z kawałem bydlęcej skóry w kolorze morskiej zieleni
(przynajmniej ja tak go nazywam). Dumna i szczęśliwa pokazałam skórę
Ukochanemu. Ten pochwalił wybór, pochwalił, że solidna i że się nadaje.
Wieczorem skórę wygłaskałam, wymacałam, wywąchałam, czy aby pachnie
skórą. Drugiego dnia zaczęłam projektować torbę. Najpierw na papierze,
potem z papieru. Potem znowu gładziłam i wąchałam i ugniatałam. To
bardzo ważne, jak kroić skórę. Jak rozplanować cięcia. W którą stronę
się ciągnie, gdzie jest jakaś skaza. Jak najekonomiczniej wykroić.
I zaczęłam. Efekty na zdjęciach. To
zielono – niebieska, solidna, duża torba, dla osoby energicznej i przede
wszystkim lubiącej mieć przy sobie sporo drobiazgów. A w razie potrzeby
i zakupy też się zmieszczą. Torba ma 40 cm wysokości (bez rączek) i 38
cm w najszerszym miejscu na górze, a 32 cm na dole. Wewnątrz wygodna,
zamykana na magnes kieszonka, miejsce na pióro czy długopis, żeby nie
buszować w przepastnej torbie w poszukiwaniu czegoś do pisania. Wszyłam
tam również specjalny pasek, do którego można przymocować klucze. Torbę w
całości uszyłam ręcznie, naturalną dratwą do skóry. Na jednym z boków
dekor. Też wykonany przeze mnie. Miedziana, repusowana blaszka z
ornamentem. Ale o tym innym razem:)
Jest fantastyczna :)
OdpowiedzUsuń